Recenzja filmu

The Crash Reel - jazda życia (2013)

W swojej najnowszej produkcji Lucy Walker całkowicie odcina się od tradycyjnego podejścia do kina dokumentalnego, będącego wstrząsającą relacją na temat kolejnej, przedwcześnie wygasłej gwiazdy sportu. W miejscu sztampowego dokumentu otrzymujemy zatem złożoną, wzruszającą, a jednocześnie inspirującą przypowieść na temat celebracji życia, matczynej miłości oraz pokonywania ludzkich słabości.

Bohaterem "The Crash Reel" jest  Kevin Pearce , który w wieku 17 lat rozpoczął swoją oszałamiającą karierę podczas prestiżowych imprez snowboardowych. Dzięki stale nasilającej się fali sukcesów młody sportowiec zyskał sławę, pierwszych sponsorów, a ponadto został okrzyknięty pretendentem do mistrzowskiego tytułu. Na niecałe dwa miesiące przed rozpoczęciem Igrzysk w Vancouver doszło niestety do tragedii. Nieszczęśliwy upadek na torze half-pipe ostatecznie wyeliminował go z upragnionego startu, a na dodatek spowodował nieodwracalne uszkodzenia mózgu. W jednej chwili wszystkie dotychczasowe marzenia legły w gruzach. Jednakże dzięki wielomiesięcznej rehabilitacji, determinacji oraz pomocy ze strony rodziny i przyjaciół, Kevin stopniowo odzyskał sprawność, a wraz z nią motywację do dalszych działań. Powrót na ukochaną deskę okazał się więc możliwy, lecz jednocześnie bardzo ryzykowny, bowiem każdy kolejny (nawet najmniejszy) uraz może w tym przypadku skutkować śmiercią.

Lucy Walker w imponujący sposób prezentuje historię zmagań młodego snowboardzisty, który stał się nadzieją dla amerykańskiej kadry olimpijskiej. Solidnym fundamentem jej opowieści okazały się prywatne materiały archiwalne, zebrane przez rodzinę oraz zakręconych przyjaciół Kevina. To właśnie dzięki nim przyglądamy się jego pierwszym młodzieńczym zajawkom, błyskotliwej drodze na sam szczyt, rywalizacji z dwukrotnym mistrzem olimpijskim Shaunem Whitem, jak również feralnemu wypadkowi oraz wielomiesięcznej rekonwalescencji. Walker wykazała się niezwykłą inicjatywą, towarzysząc rodzinie Pearców na każdym kroku. W tym miejscu rozpoczyna się całkowicie odrębna historia, będąca inspirująca opowieścią na temat bezwarunkowej miłości, opartej na zażyłych relacjach rodzinnych. Przed kamerą rysuje się zatem wzruszający portret kochającej matki, nieprzerwanie walczącej o życie swojego syna oraz starszego brata cierpiącego na zespół Downa, który pomimo swojej ułomności stał się silną podporą w obliczu tragedii.

Oprócz konstruktywnego dokumentu na temat wielkich nadziei "The Crash Reel" stanowi opowieść o ludziach z pasją, dla których sport jest niczym silnie uzależniający narkotyk. W ich świecie przekraczanie śmiertelnych granic gwałtowne skoki adrenaliny oraz nieustanne ryzyko stanowią chleb powszedni. Pomimo szeregu urazów oraz groźnych kontuzji (23 złamania w wieku 24 lat to wynik jednego z kumpli Kevina) chwile spędzone na stoku są jedyne i niepowtarzalne. To właśnie tutaj, gdzie króluje duch przyjaźni oraz solidarności, każdy sportowy freak może żyć pełnią życia i poczuć absolutną wolność. Niestety wszelkie odmiany ekstremalnych dyscyplin sportowych, po które sięga Walker, niosą ze sobą również drugą stronę medalu, wraz z którą popularna maksyma "ride or die" nabiera dosłownego znaczenia. Tak było w przypadku Sary Burke, która zginęła na torze w Park City. Dokładnie tym samym, na którym Kevin uległ wypadkowi.

Czy w obliczu nieuleczalnej choroby powinniśmy całkowicie zrezygnować z kontynuowania naszych życiowych pasji? Czy pochopne balansowanie na pograniczu życia i śmierci jest warte poświęcenia w imię samorealizacji? Dokument Lucy Walker stawia przed nami szereg trudnych pytań, na które nie ma jednoznacznych odpowiedzi. Kevin pomimo wielu niepokojących przesłanek i przeciwnego stanowiska całej rodzin postanawia ostatecznie powrócić na stok i podjąć to ryzyko. Moim zdaniem słusznie, ponieważ w momencie kiedy porzucamy własne marzenia, jednocześnie przestajemy istnieć.