że jak zachce ci się siku to nie musisz dawać pauzy - wychodzisz a jak wracasz niewiele się zmienia.
Wy piszecie poważnie?
Rozumiem, że ten film może się nie podobać, ale nie rozumiem jak można napisać, że po powrocie z ubikacji niewiele się zmienia. Przecież ten film ma zawrotne tempo. Cały czas zmieniają się lokacje, prawie cały czas ktoś coś mówi - nie ma tu znanych z innych ambitnych filmów (i znienawidzonych przez niektórych) dłużyzn. Wystarczy porównać ten film ze "Śmiercią w Wenecji" czy "Solaris" Tarkowskiego, żeby stwierdzić, że 8 1/2 jest bardzo dynamiczne (na tle innych autorskich filmów - nie mówię tu o współczesnym kinie akcji z szesnastoma ujęciami na sekundę :D).
Podpisuję się rękami i nogami - nawet jeśli można odnieść wrażenie, że opuszczając 5 minut niczego się nie straciło, to błąd - straciło się cenny dialog. W tym filmie każda kwestia jest ważna. Dobrym przykładem filmu podczas którego można wyjśc do łazienki, po drodze zrobić jeszcze kanapki i herbatę a przy okazji nakarmić kota, po to aby stwierdzić, że na ekranie jest wciąż to samo ujęcie jest ot, choćby 'Stalker'.
Trochę odejdę od tematu, jednocześnie w nim pozostając. Ostatnio oglądałem jakiś film w TV. W przerwie na reklamy jak zwykle wyciszyłem odbiornik, zdążyłem się ubrać, zejść przed blok do samochodu, pojechać do oddalonego o 3 km TESCO, wziąć z półki browarka, wystać kilka chwil w kolejce, wrócić do domu, w kuchni wrzucić do mikrofalówki dwa serdelki (nastawiłem na półtorej minuty, średnie grzanie, bo wtedy nie pękają), następnie wyjąłem je polałem łagodnym ketchupem (którego nie znoszę, ale w lodówce nie znalazłem nic innego na polewkę), ukroiłem sobie chleba, w przedpokoju zaczepiła mnie mama bo miała sprawę (gdy tak stałem, pieprzony, rozgrzany mikrofalami talerz parzył w ręce, ale czasy i tak są ciężkie a ja jestem gotów do największych poświęceń dla rodziny), po czym wróciłem do pokoju i podgłośniłem dźwięk. Nie mogłem uwierzyć, że blok reklamowy jeszcze trwał. Jakiś różowy bambosz śpiewał o piloto i laptopo.
Swoją drogą, w przerwach na reklamy można zmieścić całe życie.
haha dlatego ciężko jest obejrzeć "megahit" na polsacie czy tvnie. ja zawsze pauzuję jak się zaczyna i jakoś organizuję sobie czas przez najbliższe 30-40 minut, po których dopiero zaczynam film oglądać ;> a wtedy zaczyna mnie irytować dubbing... ;(
Eeee tam. Sprawdź Bergmana. Włączasz film, ucinasz sobie drzemkę, budzisz się po godzinie, a tam ci sami aktorzy, w tym samym pokoju, mówią to samo - tyle że trochę bardziej zmartwieni. Polecam.
Nie rozumiem jak tak można mówić o filmach Bergmana. Jego filmy mają jasno określoną fabułę i problematykę. Filmy Felliniego to inna bajka akurat, tutaj wchodzi mieszanie się kilku światów, oniryzm oraz wiele kwestii autobiograficznych. Nie zawsze, bo we wczesnych filmach Felliniego (50') tego jeszcze nie było, ale później niestety on już poszedł w innym kierunku, na nieszczęście... bo ciężko się to ogląda.