Borderlandsy cierpią na wszystkie choroby Telltale Games w stopniu zaawansowanym: drętwe animacje, koszmarne segmenty chodzone (tych na szczęście prawie tutaj nie ma), ubogość w szczegóły itp.
Ale co z tego, skoro błyszczą tam gdzie jest to najważniejsze: fenomenalny, lekki i niesamowicie zabawny scenariusz oraz genialne rozpisane (i zagrane) postacie. Dodajmy do tego piosenki dobrane absolutnie w punkt i cóż, w tym specyficznym gatunku więcej nie potrzeba.
Dodam jeszcze, że epicka strzelanina z księgowymi Hyperiona to być może najzabawniejsza growa sekwencja ever.